Trudno uwierzyć, że coś na co tak długo i niecierpliwie się czekało tak błyskawicznie zleciało, ale jak to mądrzy ludzie gadają „wszystko co dobre szybko się kończy”… A zatem i nasza piękna górsko-narciarska przygoda z Salewa w mgnieniu oka dobiega końca. 4 rewelacyjne dni, nowe wyzwania i doświadczenia, wspaniali ludzie z ciekawymi historiami i odmiennymi osobowościami, mnóstwo interesujących i inspirujących rozmów, możliwość przetestowania sprzętu i ubrań, ale i chwile cudownej ciszy i kontemplacji otaczającej przyrody.
Zasiedliśmy do ostatniego wspólnego śniadania. Wykonaliśmy ostatnie wspólne zdjęcia i wyruszyliśmy w ostatnią trasę.
Naszą grupę dziś przejął trzeci z przewodników – Anton, jak poprzednicy, tak i on jest siłą spokoju, do tego zawsze uśmiechnięty, z lekko powłóczystym, pogodnym spojrzeniem, otwarty i bezpośredni, od 5 lat w przewodnictwie i znacznie dłużej w instruktorstwie narciarskim, jak nam opowiedział.
Pogoda niestety po raz kolejny średnio nam dopisuje, a więc z różnych rozważanych opcji pada na tą lekką, łatwą i widokową (choć widoki odsłonią się dopiero na końcu drogi, dziś w dolinach dość długo zalegają mgły i chmury). Po nocy przybyło sporo świeżego śniegu, więc zjazd jest całkiem przyjemny. Na początku trzymamy się drogi, a następnie przy domku pasterskim zakładamy foki i odbijamy w prawo. Idziemy teraz ładnym trawersem, który prowadzi do wzniesienia ok. 2300 m n.p.m. z punktem widokowym. W lecie można tu zasiąść na kamiennych ławeczkach i przekąsić drugie śniadanie, z widokiem na piękne i rozległe doliny w okolicy Obergurgl-Hochgurgl. Teraz na ławeczce piętrzy się gruba biała poducha;)
Niespiesznie, przystając na zdjęcia i rozmowy docieramy do Schönwieshütte, gdzie mamy spotkać się z drugą grupą na ostatni wspólny obiad. Przepiękne to miejsce. Rozległy widok na góry i dolinę, wielki nasłoneczniony taras, pyszna kawa, smaczne jedzenie i cudny, czarny pies, ulubieniec gości.
Jest chwila, żeby strzelić pamiątkową fotkę z koleżanką i popodziwiać widoki.
Obserwujemy zjazd drugiej grupy z perspektywy tarasu. Piękny, długi, miejscami stromy, marzenie! Potem widzimy jak krok za krokiem zbliżają się w naszą stronę. Radość maluje się na ich twarzach.
Ale gdzieś w powietrzu wisi już widmo pożegnania. Zasiadamy do stołu, zamawiamy pyszności ku pokrzepieniu i dzielimy się wrażeniami, ale też adresami i kontaktami. Kto wie kiedy i w jakim miejscu będzie nam się dane spotkać. Gór wszak sporo, ale czasem w najmniej oczekiwanej chwili i miejscu spotykamy znajome twarze, na wspólnym szlaku.
Jest chwila, by podsumować, podziękować sobie wzajemnie, ale taką ilość wrażeń i emocji trudno zmieścić w kilku słowach. Jak to dobrze, że byli z nami Harry i Anton, którzy skrzętnie dokumentowali nasze poczynania, bo dzięki nim będzie co pokazać potomności 😉 Obraz odda znacznie więcej niż słowo. Więc popatrzmy na krótkie filmowe podsumowanie i przeżyjmy to raz jeszcze:)
credits to @HarryPutz