Wczesny, zimowy, niedzielny poranek. 12 stopni na minusie. Około 6:30 dostaje sygnał do zejścia. Zbieram bambetle, zarzucam narty na ramię i schodzę. Kolega już podjechał autem. Pakujemy szpej i w drogę. Kierunek Biała Woda Kieżmarska.
Jak to bywa z samego rana w niedzielę, Zakopianka jest dla nas niezwykle łaskawa i w 2,5 h jesteśmy na miejscu, czyli na parkingu u wylotu doliny (tuż przed Tatrzańską Łomnicą). Tam już czeka druga część ekipy. (Parking kosztuje 6 EUR).
Ruszamy żółtym szlakiem w górę. Dobrze, że słońce wyszło zza chmur, bo temperatura nie rozpieszcza, a termometr wskazuje -14. Jednakże focząc człek szybko się rozgrzewa, więć już chwilę później kolejne warstwy lądują w plecaku. Szlak najpierw idzie szeroką drogą, potem odbija w przez mostek w las, cały czas łagodnie w górę. Tylko momentami robi się nieco bardziej stromy.
Za lasem wychodzimy w rozległą dolinę porośnięta niskimi drzewami, otoczoną zewsząd szczytami m.in. Małego Kieżmarskiego i Kieżmarskiego Szczytu, Baranimi Rogami i Jagnięcym Szczytem. Tylko wiatr zakłóca błogą ciszę i wzmaga uczucie chłodu. Termometr wskazuje ok -17 kresek.
Ostatnia prosta do schroniska (Chata przy Zielonym Plesie) wiedzie przez dość łagodne, pagórkowate pole śnieżne poprzerastane niewielkimi choinkami. Ruch turystyczny i skiturowy jest dopiero zauważalny bliżej schroniska. Widzimy jak spod Baranich Rogów zjeżdżają właśnie narciarze. Przez moją głowę przebiega oczywista myśl „trzeba tu koniecznie wrócić i spróbować”. Żleb jest dość stromy i nie za szeroki, ale przejezdny, czasem tylko trzeba troszkę pogłówkować 😉
W schronisku mnóstwo ludzi. Miło usiąść, ogrzać się i posilić, słuchając opowieści o zdobywanych szczytach. My dziś nie nastawialiśmy się na wielkie zdobywanie, ale widoki zaostrzyły apetyt, by kiedyś wrócić tutaj na porządną „wyrypę”.
Czas na kilka ostatnich, pamiątkowych zdjęć i ruszamy w drogę powrotną. Chmury malują nad szczytami niezwykłe wręcz, abstrakcyjne pejzaże.
Droga powrotna nie nastręcza żadnych trudności. Miejscami tylko trzeba nieco przyhamować, bo szlak robi się ciut węższy, zwłaszcza w lesie. Za nim szlak rozlewa się w szeroką i pustą drogę, pięknie teraz oświetloną słońcem. Czysta przyjemność z jazdy. Po niedługiej chwili dojeżdżamy kolejno do parkingu, pakujemy manatki i z małym postojem w Nowym Targu na małe co nieco i klucząc opłotkami, bo Zakopianka stoi, wracamy do Krakowa.
Długość trasy: 15,33 km (ok. 5 h) Przewyższenia: 681 m w górę i w dół Szlak: żółty
Pamiętacie, że wybierając się w słowacką część Tatr trzeba posiadać ubezpieczenie, aby w razie jakiegokolwiek wypadku i interwencji Horskiej Zachrannej Służby (tutejszy TOPR) nie być zaskoczonym wystawioną całkiem pokaźną fakturą za akcję ratowniczą;) Na działania górskie można się ubezpieczyć w PZU (Bezpieczny powrót) lub wykupić uczestnictwo w Alpenverein wraz z ubezpieczeniem. Członkom Alpenverein przysługują często zniżki w schroniskach.